Śledztwo wykazało, że Binance aktywnie przyjmowała pieniądze od klientów objętych sankcjami, hakerów używających giełdy do prania zysków z cyberprzestępstw, a nawet osób związanych z terroryzmem. Firma celowo zaniechała zgłaszania tych transakcji władzom, co sprawiło, że stała się ona platformą preferowaną przez przestępców. Garland podkreślił, że wiedza na temat nielegalnych działań była w Binance na tyle powszechna, że jeden z pracowników żartował o firmie jako miejscu dla tych, dla których „pranie pieniędzy z narkotyków jest zbyt trudne”.
W ramach ugody, Zhao zrezygnował z zajmowanego stanowiska, a zarówno on, jak i Lim, przyznali się do winy, co skutkuje zarzutami karnymi. Firma musi zapłacić jedną z największych kar dla korporacji w historii USA – 4,3 miliarda dolarów, a sam Zhao dodatkowo 50 milionów dolarów. To zaskakujące wydarzenie, szczególnie biorąc pod uwagę, że Binance był jednym z liderów światowego rynku kryptowalut.
Incydent z Binance to kolejna w serii kontrowersji, które ogarnęły duże giełdy kryptowalut. Wcześniej FTX i jej założyciel, Sam Bankman-Fried, również stanęli przed zarzutami karnymi związanymi z oszustwami inwestorów. Skandal na Binance rzuca światło na potrzebę rygorystycznego nadzoru nad sektorem kryptowalut, aby zapewnić uczciwość i bezpieczeństwo transakcji na tym dynamicznym, ale często kontrowersyjnym rynku.